W Drabinie Jakubowej często mówimy, że jesteśmy rodziną Drabinową. I to prawda – tworzymy miejsce, w którym osoby z niepełnosprawnością i wolontariusze spotykają się jak bracia i siostry, ale chcemy w tym tygodniu podkreślić coś jeszcze: jesteśmy częścią dużo większej rodziny – ogólnoświatowej rodziny oriońskiej.
Przedstawiamy rozmowę z naszym wolontariuszem, Karolem, który już po raz kolejny pojechał na to całonocne czuwanie z 21 na 22 listopada 2025 – i tym razem podjął się również jego koordynacji.
„Pojechałem na czuwanie pierwszy raz dwa lata temu, kiedy obchodziliśmy stulecie rodziny oriońskiej w Polsce. Wtedy podopieczny Kamil szukał wolontariusza i mnie zapytał czy mógłbym z nim jechać, więc pojechałem. Dzięki Kamilowi znalazłem się bardzo blisko obrazu Matki Bożej – prawie tuż pod nim – i mocno to przeżyłem. Siedzieliśmy z Kamilem na ziemi na bluzach i kocach, co przypominało mi taki piknik pod ołtarzem. Dało mi to poczucie rodzinnej, luźnej atmosfery.

Podczas czuwania, na którym spotkałem tak wiele osób zaangażowanych w jakiś sposób w działalność Drabiny Jakubowej zrozumiałem, że jesteśmy częścią czegoś dużo większego. Wokół byli klerycy, wolontariusze, Instytut życia konsekrowanego, młodzież z Wołomina, ludzie z różnych oriońskich parafii i dzieł. Widać, jak wiele dobra robią orioniści w całej Polsce, a jednocześnie jak bardzo wspierają także wspólnotę Drabiny. Pomyślałem wtedy: to naprawdę wspierająca rodzina.
Dla mnie wyjazd na to czuwanie ma trzy najważniejsze wymiary:
- Służbę – bo chcę, żeby nasi podopieczni mogli dotrzeć i zawierzyć Matce Bożej swoje sprawy.
- Relacje – bo spotykam tam ludzi, których rzadko widuję, a którzy są dla mnie ważni.
- Modlitwę – zwłaszcza tę przeżywana we wspólnocie, która sprawia, że łatwiej mi się modlić np. na różańcu choć na co dzień jest to dla mnie wyzwanie.

W życiu codziennym nie zawsze jest mi łatwo modlić się do Maryi. A tam – dzięki wspólnocie – modli mi się jakoś lżej. Różaniec w grupie jakoś sam płynie.
Jeżdżę także dla innych. Wiem, jak bardzo nasi podopieczni chcą oddać Matce Bożej swoje zdrowie, lęki, operacje, naprawdę trudne sytuacje życiowe. Nie wszyscy mogą pojechać, często z powodów zdrowotnych, albo dlatego, że nie mają jak dotrzeć. Wielu z nich prosiło mnie, żebym zawiózł ich intencje do Matki Bożej. Więc jadę z ich intencjami w sercu!

Dlaczego to ważne dla całej Drabiny?
Rodzina oriońska to nie tylko nazwa – to sieć realnych więzi, dobra i wsparcia. Jak powiedział Karol: - Dobrze, żebyśmy wiedzieli o sobie nawzajem między wspólnotami. My możemy odkrywać inne dzieła oriońskie, a oni mogą dostrzec, czym żyje Drabina. Wzajemnie możemy się wspierać.
I ja – Natalia – mogę to potwierdzić:
- Jako kilkukrotna uczestniczka tych czuwań wiem, że to doświadczenie naprawdę zmienia człowieka. Kiedy w czasie pandemii całkiem sama przeprowadziłam się do centrum Warszawy parafia św. Alojzego Orione przy Lindleya przyjęła mnie naprawdę bardzo ciepło. Księża orioniści i parafianie wielokrotnie okazywali mi realną pomoc, a także dali mi poczucie przynależności, bezpieczeństwa i dobra.
Dlatego piszę to z pełnym przekonaniem - Również TY – wolontariusz, podopieczny, rodzic, czy darczyńca – jesteś już częścią tej większej, kochającej rodziny. Czy to w parafii oriońskiej, czy w Brańszczyku, czy podczas nocnego czuwania na Jasnej Górze możesz spotkać życzliwych, wspierających ludzi. Wszystko to miejsca, gdzie naprawdę czuje się siłę wspólnoty i bliskość Opatrzności, która prowadzi nas wszystkich – ku większej miłości i ku zbawieniu.